Tashi jedzie swoim samochodem strażackim na pomoc kotkowi, który utknął na drzewie. Zobacz jak wygląda strażak w akcji. Bajki dla dzieci.Subskrybuj nasz kana

Piękna i Bestia audiobook na podstawie opowiadania Marie Le Prince de Beaumont Był sobie raz pewien bardzo bogaty kupiec, który miał sześcioro dzieci – trzech synów i trzy córki. Bardzo kochał swoje dzieci. Zapewniał im wszystko co mógł i nie oszczędzał na ich edukacji, zatrudniając dla nich najlepszych nauczycieli. Córki były bardzo ładne, zwłaszcza najmłodsza. Gdy była malutka, wszyscy się nią zachwycali i nazywali Małą Ślicznotką, gdy podrosła mówili do niej po prostu Piękna, co było powodem zazdrości jej sióstr. Ale najmłodsza córka kupca wyróżniała się nie tylko urodą, lecz była także bardzo dobra. Podczas, gdy starsze siostry obnosiły się ze swoim majątkiem, chodziły na przyjęcia, koncerty, kupowały drogie stroje, najmłodsza najchętniej spędzała wolny czas na czytaniu książek. Wszelkich adoratorów starsze córki odsyłały, twierdząc, że za mąż wyjdą jedynie za księcia lub w ostateczności hrabiego, Piękna natomiast dziękowała i mówiła, że jest zbyt młoda na zamążpójście i zostanie jeszcze z ojcem przez kilka lat. Niespodziewanie kupiec stracił cały swój majątek. Pozostał mu jedynie mały, wiejski dom. Starsze córki nie chciały się wyprowadzać z miasta i stwierdziły, że wyjdą za mąż za wybranych przez siebie adoratorów. Szybko się jednak okazało, że biedne córki kupca nie były już tak atrakcyjnymi pannami jak wcześniej, i wszyscy kandydaci na męża gdzieś nagle przepadli. Strata fortuny zasmuciła również Piękną, ale ta powiedziała sobie, że łzy nie spowodują, że czas się wróci, lecz musi nauczyć się być szczęśliwą pomimo braku pieniędzy. Gdy dotarli do domu na wsi, kupiec i jego trzej synowie, zatrudnili się do prac w polu. Piękna wstawała zawsze jako pierwsza, porządkowała dom i przygotowywała śniadanie dla rodziny. Z początku wydawało jej się, że to trudne zajęcie, gdyż nie była przyzwyczajona do pracy, ale po mniej niż dwóch miesiącach stała się silniejsza i zdrowsza niż kiedykolwiek. Po pracy czytała, grała na klawesynie lub śpiewała. W przeciwieństwie do Pięknej, starsze siostry nie umiały pożytecznie wykorzystać swojego czasu. Spały do dziesiątej, potem spacerowały i cały dzień lamentowały nad utratą pięknych strojów i znajomych. – Czy widzisz naszą biedną, głupią siostrę? – mówiła jedna do drugiej. – Jak można być zadowoloną, będąc w tak nieszczęśliwym położeniu! Pracowitość i cierpliwość Pięknej dostrzegał tylko ojciec, podziwiał jej pokorę i to jak sobie radzi w nowej, trudnej sytuacji. Rodzina mieszkała na wsi już prawie rok, gdy kupiec otrzymał list, w którym poinformowano go, że statek przewożący jego towary nie zatonął, lecz dopłynął właśnie szczęśliwie do portu. Wiadomość ucieszyła szczególnie starsze siostry, które dostrzegły szansę powrotu do miasta. Gdy ojciec pakował się, aby wyruszyć do portu i odebrać swój towar, siostry poprosiły go o nowe suknie, kapelusze i naszyjniki. – A co tobie przywieźć, moja droga? – ojciec zapytał Piękną. – Jesteś tak dobry, że o mnie pomyślałeś – odrzekła. – Jeśli możesz przywieź mi różę, taką, której nie ma w naszym ogrodzie. Piękna poprosiła o różę, nie dlatego, że jej bardzo zależało na kwiatku, lecz chciała wybrać coś najmniejszego, aby już nie obciążać więcej ojca zakupami. Kupiec wyruszył w podróż, ale kiedy dotarł na wybrzeże, okazało się, że są problemy z odebraniem zagubionego towaru. Poszedł nawet do sądu, szukając wsparcia, ale i ten wysiłek poszedł na próżno. Mężczyzna odjechał tak samo biedny jak wcześniej. Podróż powrotna dłużyła się kupcowi, do tego zaczęło mocno padać i i zerwał się tak silny wiatr, że dwukrotnie zrzucił go z konia. Nadciągała noc. Kupiec wiedział, że musi znaleźć schronienie, aby bezpiecznie przeczekać zawieruchę i rano wyruszyć w dalszą drogę. Wilki wyły w lesie, z którego chciał jeszcze wyjechać, ale w deszczu pomylił drogę i zjechał z głównego traktu. Jakież było jego zaskoczenie, gdy w oddali ujrzał pięknie oświetlony pałac. Ucieszył się i pojechał prosto w jego kierunku. Kupiec spodziewał się spotkać służbę już u wrót pałacu, ale nikogo nie było. Pomyślał, że to pewnie przez burzę wszyscy schronili się wewnątrz. Zaprowadził więc konia do stajni. Znalazł tam owies i siano, nakarmił zmęczone i głodne zwierzę, przywiązał do żłobu i poszedł w kierunku domu. Drzwi były otwarte i ponownie nikogo nie spotkał. Wszedł do ogromnego salonu, gdzie zastał stół zastawiony pysznym jedzeniem, a ogień w kominku dawał przyjemne ciepło. Kupiec rozgrzał dłonie przy ogniu i przeszedł się po holu i salonie rozglądając za mieszkańcami. Nikogo nadal nie było. „Mam nadzieję, że gospodarz wybaczy mi moją obecność tutaj. Przypuszczam, że niedługo ktoś się pojawi.” – pomyślał kupiec rozglądając się niecierpliwie. Minuty mijały, a gospodarz wciąż nie nadchodził. Głód stawał się nie do zniesienia. Odczekał jeszcze chwilę, zasiadł do stołu i w kilku kęsach pochłonął kurczaka, wypił kilka szklanek soku i zaspokojony wszedł na górę, pewien, że tam kogoś zastanie. Przeszedł przez kilka, wytwornie wyposażonych apartamentów i dotarł do części sypialnej pałacu. Tam również nie spotkał ani gospodarza, ani nikogo ze służby. Do jednego pokoju były uchylone drzwi, zajrzał do środka. Na środku stało zaścielone, kusząco wyglądające łóżko. Był tak zmęczony, że pomyślał, iż najlepiej zrobi jeśli zamknie drzwi i się położy. Było już po północy, gdy mężczyzna zasnął. Rankiem następnego dnia, Kupiec otworzył oczy i zobaczył swoje ubranie wyprane, wyprasowane i równo złożone na krześle. Ten pałac z pewnością należy do czarodziejskiej wróżki, pomyślał. Wyjrzał przez okno i zamiast nocnej zawieruchy zobaczył przepiękny ogród skąpany w porannym słońcu. Ubrał się i zszedł na dół. W salonie zastał przygotowanie śniadanie. Uśmiechnął się do siebie i powiedział głośno: – Dziękuję Dobra Wróżko. Jestem niezmiernie wdzięczny za wszelkie dobro, którego tutaj doświadczyłem. Posilił się, wypił przygotowaną gorącą czekoladę i udał się w kierunku stajni po swojego konia. Przechodząc wzdłuż rzędów najpiękniejszych róż jakie w życiu widział, przypomniał sobie prośbę Pięknej. Nie namyślając się wiele zerwał jedną z nich. Ledwo to uczynił usłyszał wielki hałas za sobą. Odwrócił się i zobaczył zbliżającą się ogromną bestię, przed którą na pewno nie mógłby już uciec. – Jesteś bardzo niewdzięczny – odezwał się potwór strasznym głosem. – Ja cię ratuję z nocnej zawieruchy i goszczę w moim pałacu, a ty odpłacasz się kradnąc moje róże, które cenię ponad wszystko! Zasługujesz na śmierć za swój uczynek! Daję ci kwadrans na przygotowanie się. Kupiec padł na kolana, wzniósł obie dłonie i zawołał: – O daruj mi Panie, błagam o wybaczenie! Nie chciałem kraść twojej róży, a jedynie spełnić obietnicę daną jednej z moich córek. – Nie nazywaj mnie Panem, – odparł potwór – ale Bestią. Nie cierpię komplementów. Wolę gdy ludzie nazywają rzeczy po imieniu i nie myśl sobie, że twoje gładkie słówka coś zmienią. Ale mówiłeś, że masz córki – potwór na chwilę zamilknął. – Wybaczę ci, pod warunkiem, że jedna z twoich córek przyjedzie tu i zamieszka ze mną. Jeżeli do trzech miesięcy nie pojawi się, przyjdę po ciebie i nie będzie już odwrotu. Kupiec nie miał zamiaru poświęcać, żadnej ze swoich córek dla okropnej bestii, ale aby zyskać trochę czasu zgodził się. Poszedł po swojego konia, osiodłał go i skierował się do lasu. Po kilku godzinach był w domu. Dzieci wybiegły i otoczyły ojca, ale zamiast radosnego powitania i prezentów, Kupiec szlochając wręczył różę Pięknej. – Proszę – powiedział do córki. – Weź tę różę i pamiętaj jak jest cenna i ile kosztowała twojego nieszczęsnego ojca. Potem opowiedział całą przygodę dzieciom. Starsze córki wpadły w lament i całą winę zrzuciły na Piękną, która w spokoju wysłuchała całej historii. Starsze siostry zarzucały jej, że zamiast normalnych prezentów jak suknia czy szal, wymyśliła sobie różę, która przyprawi o śmierć ich biednego ojca, a do tego nawet łzy nie uroni nad losem biednego ojca. – Po co miałabym płakać – rzekła Piękna. – Co by to zmieniło? Uważam, że byłoby niesprawiedliwe, aby ojciec cierpiał z mojego powodu. Skoro bestia akceptuje jedną z córek, pojadę tam i zostanę na zawsze. Będę bardzo szczęśliwa wiedząc, że poświęcając się uratowałam jego życie. – Nie siostro – powiedzieli bracia. - Tak być nie powinno. Pojedziemy tam znajdziemy potwora i zabijemy go. – Nawet nie myślcie o tym – powiedział ojciec. – Bestia ma ogromną moc i z tej potyczki nie wyszlibyście cało. Doceniam twoją wielkoduszną ofertę, – powiedział do Pięknej - ale nie mogę się na nią zgodzić. Ja jestem już stary i niewiele życia przede mną. Mogę tylko żałować, że zostawię was same, moje dzieci. – Właśnie ojcze, – powiedziała Piękna – nie możesz wrócić do pałacu beze mnie, nie powstrzymasz mnie, gdy będę chciała iść za tobą. Próżno ojciec próbował odwieźć Piękną od powziętej decyzji, a siostry były tak zachwycone tym, że Piękna odejdzie, że namawiały ojca, aby się zgodził. Po kilku tygodniach ociec i Piękna pakowali bagaże. Siostry udając, że jest im smutno wąchały cebulę i ze łzami w oczach żegnały siostrę. Bracia natomiast byli prawdziwie zatroskani. Tylko Piękna powstrzymała łzy, aby jeszcze bardziej nie niepokoić najbliższych. Konie skierowały się bezpośrednio do pałacu i przed wieczorem kupiec i jego córka zobaczyli jego światła. Zwierzęta odprowadzili do stajni, a sami weszli do pięknego holu, a następnie salonu, gdzie zastali bogato zastawiony stół. Kupiec nie miał ochoty na jedzenie, ale Piękna udając wesołość skosztowała potraw i namówiła ojca, aby również się posilił. Po skończonym posiłku usłyszeli hałas. Kupiec wiedział, że to nadchodzi Bestia. Przerażony zasłonił sobą córkę, która cała drżąc ze strachu usiłowała mimo to wyglądać na spokojną. – Witajcie – odezwał się spokojnie potwór. – Czy przybyłaś tu z własnej woli? – zapytał Pięknej. – Taaak – odpowiedziała drżącym głosem. – Jesteś dobrym i honorowym człowiekiem – Bestia skierowała się w stronę kupca. – Jutro wrócisz do domu i nigdy już tu nie wrócisz. Dobranoc Piękna – potwór popatrzył na dziewczynę i wyszedł. Kupiec objął córkę i cały we łzach zawołał: – O nie, nie opuszczę cię! Wróć do domu, a ja tu zostanę! – Nie ojcze – odpowiedziała spokojnie Piękna. – Ty wrócisz jutro do domu, a ja zostanę tu, pod opieką Opatrzności. Udali się na spoczynek. Zarówno ojciec, jak i Piękna myśleli, że nie zmrużą oka przez całą noc, ale zmęczenie spowodowało, że szybko obydwoje usnęli. Rano Piękna pożegnała ojca i uspokoiła go mówiąc, że na pewno będzie jej dobrze w tym pięknym miejscu. Gdy kupiec odjechał, dziewczyna usiadła w holu, ledwo powstrzymując napływające do oczu łzy, poleciła się Bogu i pomyślała, że zamiast użalać się nad sobą przejdzie się po pałacu. Jakież było jej zaskoczenie, gdy na jednych drzwiach zobaczyła napis „Apartament Pięknej”. Otworzyła je pospiesznie i oszołomiona pięknem i okazałością wnętrza weszła do środka. Jej uwagę przykuła bogata biblioteka, klawesyn i książki do muzyki. – Cóż – powiedziała do siebie. – Widzę, że zadbano nawet o rozrywkę dla mnie. Wyjęła z biblioteczki pierwszą książkę i przeczytała powitanie napisane złotymi literami: „Witaj Piękna, odrzuć lęk, bądź tu Panią i Królową wnętrz. Powiedz swoją wolę, wymów swe życzenie, szybko i posłusznie spełni się pragnienie.” W południe w salonie zastała przygotowany obiad, który zjadła w samotności. Ale wieczorem, gdy zasiadała do kolacji usłyszała znajomy hałas. – Piękna, czy pozwolisz mi zjeść z tobą kolację? – Dlaczego pytasz? Jesteś u siebie - odparła drżącym głosem. – Nie. Ty jesteś tutaj panią i wystarczy jedno twoje słowo, a natychmiast wyjdę. Powiedz proszę, czy uważasz, że jestem bardzo brzydki? – Tak, to prawda. Nie będę kłamać, ale sądzę, że jesteś za to bardzo dobry. – Przez moją brzydotę wszystko traci sens. Wiem, że jestem nieszczęsnym, głupim potworem. – Takie myślenie nie jest oznaką głupoty, bo nigdy głupi nie dostrzeże swojej głupoty. – Jedz więc Piękna – powiedział potwór. – A ja będę się starał umilać twój czas w tym miejscu. Wszystko tutaj należy do ciebie i byłbym nieszczęśliwy, gdyby czegoś ci brakowało. – Jesteś bardzo uprzejmy – odpowiedziała dziewczyna. – Bardzo dziękuję za wszystko. Twoja inność jest lepsza od fałszywej urody tego świata. – Tak, tak. Może i moje serce jest dobre, ale wciąż jestem bestią. – A ja wolę ciebie takiego jakim jesteś, zamiast fałszywych ludzi o niewdzięcznych sercach. Piękna zjadła obfitą kolację i niemal pokonała swój strach przed potworem, gdy ten zapytał: – Piękna, czy zostaniesz moją żoną? Dziewczyna zamarła nie wiedząc co odpowiedzieć. Bała się rozdrażnić potwora. W końcu odrzekła: – Nie Bestio. Biedny potwór westchnął i zawył tak okropnie, że echo odbiło się w całym pałacu. Piękna szybko opanowała swój strach, widząc, jak smutna jest Bestia. – Dobranoc więc, Piękna – powiedział potwór. Wychodząc oglądał się raz i drugi chcąc jeszcze raz spojrzeć na dziewczynę. Gdy Piękna została sama, poczuła ogromne współczucie dla biednej Bestii. „Czy to sprawiedliwe, aby tak dobre stworzenie było równocześnie tak brzydkie? – myślała. Dziewczyna spędziła bardzo przyjemne trzy miesiące w pałacu. Każdego wieczoru Bestia przychodziła złożyć jej wizytę. Podczas kolacji prowadzili długie, interesujące rozmowy, a Piękna nabierała przekonania o dobrym wykształceniu i inteligencji potwora. Widywała go co dzień i tak przyzwyczaiła się do jego wyglądu, że już wcale nie zwracała na niego uwagi. Gdy dzień jej się dłużył zerkała na zegarek, wyczekując godziny dziewiątej i wizyty Bestii. Jedna tylko rzecz ją niepokoiła. Każdego wieczoru, przed pójściem spać potwór pytał ją czy wyjdzie za niego za mąż. Pewnego dnia odpowiedziała: – Bestio, stawiasz mnie w trudnej sytuacji. Chciałabym ci obiecać, że kiedyś wyję za ciebie za mąż, ale jestem szczera i nie wiem, czy się to kiedykolwiek zdarzy. Szanuję cię jako przyjaciela, czy to ci wystarczy? – Musi – odparła Bestia. – Niestety. Znam swoje przekleństwo, ale kocham cię całym sercem i postaram się cieszyć samą twoją obecnością. Obiecaj, że nigdy mnie nie opuścisz. Na te słowa Piękna zawstydziła się, gdyż bardzo się martwiła o swojego starego ojca i chciała go zobaczyć. – Mogłabym obiecać, że nigdy cię nie opuszczę, ale bardzo bym chciała odwiedzić mojego ojca. Martwię się, czy nie jest chory – powiedziała Piękna. – Wolałbym umrzeć niż widzieć jak się martwisz – odpowiedział potwór. – Wyślę cię do ojca, a sam umrę z żalu. – Nie! – szlochając odpowiedziała dziewczyna. – Nie możesz umrzeć z mojego powodu! Obiecuję, że wrócę za tydzień. Chcę wiedzieć czy siostry wyszły za mąż, a bracia poszli do wojska. Chciałabym zostać z ojcem przez tydzień. – Dobrze, jedź jutro z rana i pamiętaj o obietnicy. Następnego dnia wieczorem Piękna wpadła w objęcia swojego ojca. Staruszek nie mógł uwierzyć, że widzi swoją najmłodszą córkę całą, zdrową i uśmiechniętą. Następnego dnia przyjechały siostry wraz ze swoimi mężami. Niestety obie były nieszczęśliwe w małżeństwie. Starsza wyszła za mąż za niezwykle przystojnego mężczyznę, który jednak był tak zajęty swoją osobą, że zupełnie zaniedbywał żonę. Młodsza natomiast miała męża kpiarza, który żartował ze wszystkich, a najbardziej ze swojej żony. Gdy siostry zobaczyły Piękną ubraną jak księżniczkę, a do tego jeszcze śliczniejszą niż dawniej, syknęły z zazdrości. Gdy wyszły do ogrodu rozmawiały ze sobą: – W czym ta mała istota jest lepsza od nas, że jest tak szczęśliwa. – Siostro – odparła druga, – zatrzymajmy ją tu dłużej niż tydzień, a Bestia może wpadnie w furię i ją pożre. – Dobry pomysł, a tymczasem bądźmy dla niej tak miłe jak tylko zdołamy. Tak też zrobiły. Były tak miłe i uprzejme dla Pięknej, że ta uwierzyła w szczere uczucia swoich sióstr. Gdy minął tydzień pobytu Pięknej w domu rodzinnym i chciała wracać do pałacu, siostry zaczęły tak lamentować i błagać ją, aby została jeszcze jeden tydzień, że w końcu dziewczyna zgodziła się. Nie zdawała sobie sprawy, jak jej decyzja pozostania dłużej w domu, wpłynęła na biedną Bestię, za którą jednak coraz bardziej tęskniła. Dziesiątej nocy śniła, że była w pałacowym ogrodzie, zobaczyła tam Bestię leżącą na ścieżce, zupełnie wyczerpaną, która słabym głosem zarzuciła jej, że złamała obietnicę. Piękna obudziła się cała zlana łzami. – Nie jestem tak niewdzięczna, żeby Bestia, która tyle dla mnie zrobiła, tak miała cierpieć. To nie jej wina, że jest tak brzydka. Liczy się tylko to, że jest dobra. Dlaczego odmówiłam wyjścia za nią za mąż? Byłabym szczęśliwsza z potworem, niż moje siostry z ich mężami. Nie rozum ani wygląd powodują, że kobieta jest szczęśliwa, ale delikatne usposobienie, uprzejmość i czułość małżonka. To prawda, że nie darzę go wielkim uczuciem miłości, ale za to sympatii, przyjaźni i szacunku i gdybym nie uczyniła go szczęśliwym okazałabym najwyższą niewdzięczność. Piękna postanowiła, że następnego dnia wraca do pałacu i ze spokojem zasnęła. Obudziła się wczesnym rankiem, ubrała w najpiękniejszą suknię, pożegnała z ojcem i siostrami i wyruszyła w drogę. Dotarła do pałacu i z niecierpliwością czekała wieczoru i spotkania z Bestią. Wybiła godzina dziewiąta, a Piękna wciąż była sama. Z każdą chwilą bardziej się denerwowała i niepokoiła. Wyszła do ogrodu i zaczęła szukać i wołać Bestię. Zajrzała we wszystkie zakamarki, a gdy przypomniała sobie swój sen i leżącą w nim bez oznak życia Bestię zaczęła płakać i wołać ją jeszcze głośniej. W śnie Bestia leżała na ścieżce na tyłach ogrodu i tam Piękna pobiegła. W końcu zobaczyła leżącego potwora, miał zamknięte oczy i zupełnie się nie ruszał. Przyłożyła ucho do jego piersi i usłyszała, że serce wciąż bije. Pobiegła do strumyka, umoczyła chusteczkę i wodą skropiła czoło Bestii. Ta po chwili powoli otworzyła oczy i wyszeptała: – Zapomniałaś o obietnicy. Myślałem, że cię straciłem na zawsze i postanowiłem umrzeć. Ale cieszę się, że cię widzę. Umrę szczęśliwy. – Nie Bestio! Nie możesz umrzeć – wykrzyknęła Piękna. – Żyj i zostań moim mężem, daję ci moją rękę, na zawsze! Teraz mogę ofiarować ci tylko moją przyjaźń, ale żyć bez ciebie już nie mogę! Gdy tylko Piękna wypowiedziała te słowa, wszystko dookoła zajaśniało, z pałacu rozległa się muzyka i czuło się atmosferę wielkiego wydarzenia. Piękna rozejrzała się dookoła, a gdy wróciła wzrokiem do Bestii, jakież było jej zaskoczenie, gdy na miejscu gdzie leżał potwór zobaczyła pięknego księcia, który przyklęknął przed nią i powiedział: – Dziękuję, że uwolniłaś mnie spod czaru. Zła wiedźma zamieniła mnie w potwora, a uwolnić mnie od tego przekleństwa, mogła mnie jedynie obietnica panny, która z własnej woli odda mi swoją rękę. Czekałem wiele lat i traciłem nadzieję. I oto ty pojawiłaś się w moim pałacu. Widząc twoją dobroć poczułem, że nie wszystko jest stracone. Dziś zaoferowałaś mi siebie, a ja oferuję ci koronę i wszystko co mam, bo moje serce masz już od dawna. Książę i Piękna weszli do Pałacu. Tam czekała na nich królowa i cały sztab służących, których piękna mogła pierwszy raz zobaczyć. – Witaj moja droga – rzekła królowa do dziewczyny. - Dziękuję ci, że uwolniłaś mojego syna spod okropnej klątwy, która zamknęła go w ciele bestii, a nas uwięziła w świecie niewidzialnym dla ludzi. Jestem ci wdzięczna z całego serca i życzę wam tak wiele szczęścia w życiu, ile dobroci jest w twoim sercu. – Dziękuję Pani – odrzekła Piękna. – A teraz – dodała królowa – rozpocznijmy przygotowania do ślubu! Pozwolisz moja droga – zwróciła się znów do Pięknej – że w pierwszej kolejności wyślemy zaproszenia do twojego ojca i rodzeństwa. – Oczywiście – ucieszyła się dziewczyna. Piękna i Książę wzięli ślub. Zamieszkali w pałacu i żyli długo i szczęśliwie.
O tej tragedii wielu już zapomniało - Fragmenty Książek. "Byliśmy zdrajcami i rodzinami zdrajców. I zostaliśmy nimi na zawsze" [FRAGMENT KSIĄŻKI] Aroa Moreno Durán prowadzi nas przez prawie sto lat najnowszej historii Hiszpanii: horror wojny domowej, wykorzenienie czasu wygnania, lata ołowiu, puste domy, przegrane życia i dalej Witajcie kochani. Macie ochotę na nową opowieść, prosto z krainy elfów? Tak? To wskakujcie pod kołdry, poproście mamę albo tatę o kubek gorącej herbaty i będzie historia Elfa wydarzyło się pewnego lata, kiedy to wioskę elfów zaczął nawiedzać... pewien niemile widziany gość. Olbrzym Wyrwigruszka. Duży jak drzewo, groźny jak wichura i głupiutki jak bucior z mojej lewej nogi. Czym sobie zasłużył na taką złą sławę? Ach. Tym, że za każdym razem, gdy składał elfom te swoje wizyty, łamał drzewa, zrywał dachy i deptał trawniki. A hałasował przy tym jak zepsuty ciągnik. A kiedy, nie daj Boże, działo się to w porze obiadu, to... potrafił chwycić wielki kocioł pomidorowej, tak jak się chwyta naparstek i siup. Jednym haustem wypijał całą zupę, pozostawiając wszystkich z pustymi brzuchami aż do kolacji. Po jednym z takich wybryków, elfy uznały, że miarka się przebrała i zwołały naradę.– Kochani, proszę o ciszę! - rozpoczął elf Mądrutek. - Wyrwigruszka był u nas już drugi raz w tym miesiącu...– Oj! - jęknęło coś w tłumie.– …. a szkody jakie robi – ciągnął Mądrutek - musimy naprawiać kilka dni! Przepędźmy go raz na zawsze!– Tylko jak, skoro Wyrwigruszka...– Oj! - ponownie coś jęknęło.– Yyy… skoro Wyrwigruszka jest większy niż my wszyscy razem wzięci? - rzekł elf Ziółko, rozglądając się, co to za tajemnicze "oj!" przerwało mu w pół zdania.– Musimy wymyślić jakiś podstęp – powiedział Mądrutek – Siłą nie pokonamy Wyrwy...- Oj! - Wyrwi... - Oj!- Wyrwi..- Oj! - Co to ma znaczyć? Wyrwigruszki!- Oj... Nie, nie. Proszę! - odezwał się znów pojękujący głosik. A był to nikt inny jak elf Trzęsiportek. Najmniejszy i najbardziej lękliwy z całej załogi – Proszę, nie mówcie „Wyrwi...” Oj. Na sam dźwięk tego imienia serce zamiera mi ze strachu!- Trzęsiportku – odburknął Mądrutek - jak możemy rozmawiać o sposobach na pozbycie się tego… no... wyrośniętego nicponia, nie wspominając o nim? Z resztą, "Wyrwigruszka" to dosyć zabawne imię, przyznaj! Tego było już za wiele. Trzęsiportek zestrachany po uszy, wybiegł z narady i pognał ile sił w nogach. Przed siebie, na oślep, byle dalej...– Żeby było już po wszystkim. Żeby było już po wszystkim - powtarzał sobie w myślach. Biegł tak dobrych kilka minut mijając zagajniki, polany, wąwozy, strumienie, zdziwione wiewiórki i sarny, aż nagle... potknął się o korzeń i z krzykiem poturlał w dół zbocza. Wstał, otrzepał się z igliwia... Znał las niemal na pamięć, ale nie potrafił rozpoznać miejsca, w którym się znalazł. Jego oczom ukazała się dziwna jaskinia.. z której coś złowieszczo pomrukiwało. - Żeby było już po wszystkim, żeby było już po wszystkim - mówił do siebie Trzęsiportek, ale było dla niego jasne, że wpakował się w jakieś tarapaty. Mruczenie z jaskini stawało się coraz głośniejsze i głośniejsze, a Trzęsiportek trząsł już nie tylko portkami, ale też kapelusikiem i dziurawą skarpetką. I gdy wreszcie z ciemności wyjrzał krzywy nochal... Wyrwigruszki, elf... Zemdlał. - Kogo ja tu widzę? - mruknął olbrzym, po czym wygramolił się z jaskini. - Och, akurat śniłem o podwieczorku. Myślę, że odpowiednio posolony elf będzie równie smaczny co fasolka po bretońsku - rzekł, a następnie uniósł nieprzytomnego elfa i rozdziawił paszczę. Na szczęście dla Trzęsiportka, olbrzym nie dbał zbyt o uzębienie i zabójczy zapach z ust otrzeźwił elfa w ostatnim momencie. - Nie!!!! - krzyknął ledwie przebudzony Trzęsiportek. - Nieee!!! Łami... Łami... - jak ci tam było? - Łamiśliwko!!!Hihi. Oj, nie śmiejmy się z Trzęsiportka, każdemu mogło się pomylić. Zwłaszcza w sytuacji ogromnego stresu. Wyrwigruszka, Łamiśliwka... Dla mnie to ten olbrzym mógłby się nazywać nawet i Maciuś. Tak czy owak, historia potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyby elf nie przekręcił imienia olbrzyma. Jak to możliwe? Posłuchajcie sami. Olbrzym zatrzymał się i zamiast połknąć Trzęsiportka, postawił go na swojej dłoni. - Łamiśliwko? Kim jest Łamiśliwka?Elfowi szczęki tak drżały że strachu, że ledwie mógł z siebie wydusić słowo. - Yyy... - zaczął niepewnie. I nagle, w ułamku sekundy doszło do niego, że to przejęzyczenie może uratować mu skórę. Zebrał się w garść i wymyślił naprędce taką odpowiedź: - Łami.. Łamiśliwka, drogi panie olbrzymie jest Nad-olbrzymem i... i... i... włada tym lasem. Dzi... Dzi... dziwne, że o nim nie Hm - zamyślił się Wyrwigruszka. - Nie słyszałem…- On… on… - ciągnął Trzęsiportek - Bardzo przyjaźni się z elfami i na pewno nie chciałby, żebyś mnie… Hm. Jakoś nie mogę ci uwierzyć w tę historyjkę. Za bardzo trzęsiesz portkami, wybija mnie to z rytmu. Możesz przestać?- Yyyy nie wiem, spróbuję… - odparł Trzęsiportek. - Najlepiej by było, gdybym wrócił do domu..- Nie ma mowy! - gruchnął Wyrwigruszka nieoczekiwanie i w całym lesie rozległo się dzwonienie zębów elfa. - Myślisz, że jestem głupi? Wymyśliłeś sobie tego Łamiśliwkę, żeby ujść z życiem, co?- Nie, nie, proszę pana – powiedział elf grzecznie. - Łamiśliwka istnieje. Mieszka nad Srebrnym Jeziorem, pod najtwardszym głazem świata, żywi się tym, co największe i pije wodę z Łagodnego Potoku.– Skoro tak uważasz, pokaż mi go, ale już – warknął Wyrwigruszka.– D...d..dobrze proszę pana, poszli. Oj dziwny był to widok. Najbardziej lękliwy ze wszystkich elfów i olbrzym, - wielki jak drzewo, groźny jak wichura... No i głupiutki jak bucior z mojej lewej nogi. Szli wiele godzin, mijając grzybną polanę, brzozowy zagajnik, borsucze ślady, lisie nory, aż wreszcie, pokonawszy las, wyszli na piękną piaszczystą plażę. Ani olbrzyma, ani głazu. Tylko Srebrne Jezioro i piasek. No i dwie kaczki, ale akurat one nie mają w naszej opowieści zbyt ważnej Co to ma znaczyć, elfie? Gdzie ten Nad-olbrzym? Gdzie ten głaz? - spytał czerwony ze złości Wyrwigruszka.– Nie wiem, jeszcze wczoraj tu byli... - jęknął Trzęsiportek. - Och, spójrz olbrzymie! - krzyknął i podniósł garść piasku.– O... – zdziwił się Wyrwigruszka, który pierwszy raz w życiu widział piasek z bliska - Co to jest?– Nie wiem olbrzymie, ale przypatrz się dobrze. To wygląda jak drobne drobniutkie kamyczki.– Rzeczywiście. Skąd się to tutaj wzięło?– Chyba wiem... ale, ale boję się powiedzieć.– Nawet nie próbuj mnie zdenerwować – warknął olbrzym. - Mów, co tu się wydarzyło.– Widzisz olbrzymie... Jeszcze wczoraj stał tu najtwardszy głaz na świecie, ulubione miejsce Nad-olbrzyma. Dziś głaz zniknął, za to wszędzie widzę pełno drobniutkich kamyczków...– Chcesz powiedzieć, że ktoś rozgniótł najtwardszy głaz na świecie...– Tak, na miazgę. Na pył, który leży wokół nas.– Myślisz, że tym kimś był...– Panie olbrzymie, to na pewno Łamiśliwka. Tylko on byłby w stanie rozgnieść najtwardszy głaz na świecie. Taką ma siłę!– Hm. Co za dziwna historia... - powiedział do siebie Wyrwigruszka przesypując piasek przez wam teraz w tajemnicy, że każdy kto kiedykolwiek spacerował po elfickim lesie wie, że nad Srebrnym Jeziorem nigdy nie było żadnego głazu. Zawsze zaś była piękna piaszczysta plaża. Na szczęście Wyrwigruszka nie miał o tym pojęcia.– Naprawdę bardzo silny musi być Łamiśliwka… - dumał Wyrwigruszka dalej, przyglądając się drobinom piasku.– Wyrwigruszko, wracajmy lepiej do domu. Boję się, że Nad-olbrzym jest w bardzo złym nastroju, skoro rozgniótł swój ulubiony głaz...– Bzdura! - wybuchł olbrzyn, aż woda w jeziorze zadrżała. - Póki go nie zobaczę, nie uwierzę w ani jedno twoje słowo.– D....d....d....dobrze – wyjąkał zestrachany Trzęsiportek.– Mówiłeś, że Łamiśliwka żywi się tym co największe. Ja wiem co jest największe. To Góra Soli.– Góra Soli?– Tak. Jeśli tam nie spotkamy Nad-olbrzyma, a co więcej, jeśli Góra Soli nie będzie nawet nadgryziona, wówczas uznam, że ten cały Łamiśliwka to bujda na resorach.– D...d...d...dobrze - wydukał Trzęsiportek. Cóż miał robić. Ruszyli przed siebie: zestrachany Elf i... równie przestraszony tak, i szli, i szli. A że Góra Soli znajdowała się na samym, samiuśkim, samiusieńkim skraju lasu szli jeszcze trochę, i jeszcze, i jeszcze. Mijali wydmy, jeziora, niedźwiedzie gawry i ptasie gniazda. Gdy byli w połowie drogi zapadł zmierzch. A gdy doszli do Góru Soli... zastała ich Soli, jak pewnie się domyślacie, jak stała tak stała. Bez żadnego uszczerbku. Bez śladów nadgryzień. I nigdzie wokół niej, jak pewnie się domyślacie, nie było co powiesz na to, ty ty ty garbaty korniszonku? - spytał złośliwie Wyrwigruszka. - Twój olbrzym to wymyślona naprędce bujda, hm?Trzęsiportkowi wydawało się, że to koniec jego przygody. Już zaczął żegnać się w myślach ze swoją wioską, przyjaciółmi, pracą, ulubionym kwiatkiem doniczkowym... Wtem zaświtała mu głowie nowa myśl:– Ech olbrzymie. Wielki jesteś jak dwa dęby i jak pół Góry Soli, ale oleju w głowie, to chyba nie masz zbyt wiele. Mówiłem, że Łamiśliwka żywi się tym co największe, a ty mi pokazujesz małą górkę?– Ejże, kolego, trochę grzeczniej – przerwał mu olbrzym.– Wyrwigruszko, spójrz na niebo, tam jest coś największego, co tylko można tu dostrzec. - to mówiąc, elf zadarł głowę do góry. A tam rozgwieżdżone niebo i księżyc... chudy jak rogalik.– O mamusiu – przestraszył się olbrzym. - Czy ty mówisz o księżycu?– Tak, Wyrwygruszko. Łamiśliwka żywi się księżycem.– Nie może być – Wyrwigruszka przetarł oczy - Jeszcze kilka dni temu, ten księżyc był okrągły jak bułeczka z rodzynkami, a teraz…– Sam widzisz. Porządnie go nadgryzł, ten nasz Łamiśliwka. Ja na jego miejscu to bym po takim kęsie wypił morze wody... Wyrwigruszko,wracajmy już do domu…– Nie! - warknął olbrzym tak, że Góra Soli zadrżała w posadach, a trzęsące się portki spadły elfowi do kolan. - Jeszcze nie uwierzyłem, że historia o Łamiśliwce jest prawdziwa. Mówisz, że po takim księżycowym kęsie wypiłbyś morze? Zatem prowadź do miejsca, w którym Łamiśliwka zwykle pije. Tam na pewno go spotkamy.– D...d...d...dobrze. - odparł posłusznie Trzęsiportek naciągając portki. - Ch..ch.. Chodźmy zatem do Łagodnego szli. I szli ,i szli, i szli. A, że to było na drugim krańcu lasu szli jeszcze trochę i jeszcze. Mijali tamy na rzekach, przeczyste źródełka, kwitnące leśne kwiaty... Aż wreszcie, tuż przy Łagodnym Potoku Trzęsiportek skręcił... nie w lewo tylko w prawo, nie przez polanę tylko pomiędzy brzozami, nie przez modrzewiowy las tylko przez bukową aleję i tak doprowadził olbrzyma zupełnie w inne miejsce. Do wodospadu. A tak się składało, że Wyrwigruszka nigdy przedtem nie widział wodospadu. Tak jak piasku. I chudego jak rogalik Jesteś pewien, że zbliżamy się do Łagodnego Potoku? - spytał z niepokojem Wyrwigruszka, słysząc hałas szumiącej wody. A gdy wreszcie, po kilkunastu krokach, olbrzym ujrzał na własne oczy spienioną wodę spadającą z wściekłością i rozpryskującą się o ostre kamienie, cały O nie! - zawołał elf. - Spójrz olbrzymie!- Patrzę! Przecież patrzę! – jęknął Wyrwigruszka, przestraszony nie na żarty.– Jeszcze wczoraj płynął tu Łagodny Potok...– Co tu się zatem wydarzyło?– Ktoś musiał wyrwać potok z jego koryta, rozwalić kamienie i proszę... Łagodny Potok, taki piękny a tu... rozerwany na pół. Ojojoj.– Myślisz, że zrobił to Łamiśliwka...?– Och, tylko on potrafiłby zetrzeć na pył najtwardszy głaz świata, zjeść pół księżyca i wyrwać potok z jego koryta. Wyrwigruszko, nie chcę, abyśmy go spotkali. Musi być w bardzo złym humorze. Uciekajmy!Wyrwigruszka drżał na całym D...d...dobrze – zaczął - Chodźmy już do domu…– Olbrzymie... - wyszeptał Trzęsiportek przerażony.– Co takiego?– Widzisz ten cień który na nas pada? - Trzęsiportek wskazał na ziemię. - Obawiam się, że Nad-olbrzym właśnie spogląda na nas z góry.– Nie! - zapiszczał Wyrwigruszka ze strachu. I gdy rozległ się najokropniejszy grzmot burzowej chmury, Wyrwigruszka, przekonany, że to głos Nad-olbrzyma, skulił się jak mały jeż i wziął nogi za pas krzycząc „Łamiśliwka! Goni mnie Łamiśliwka!”. A gnając tak pomiędzy drzewami, nie zauważył ani wiewiórek, ani zajączków ani elfów, które pukały się w z burzowej chmury, która tak wystraszyła Wyrwigruszkę, spadł ożywczy deszcz. Trzęsiportek przemoczony do suchej nitki wracał do wioski wolnym krokiem. Był szczęśliwy, że pokonał swój strach i, że udało mu się nabić w butelkę wielkiego jak dąb, groźnego jak wichura i głupiutkiego jak bucior z mojej lewej nogi olbrzyma.– Wiwat Trzęsiportek! Najdzielniejszy z elfów! - tak witano go w wiosce. Aż sam Mądrutek kręcił z niedowierzaniem głową, że taki drobny i płochliwy elfik potrafił rozprawić się z Wyrwi... oj …. Wyrwi…. oj... Wyrwi… oj... z Wyrwigruszką. Koniec!Koniec Przygotowanie o czytani pisania 25 1. Pomóż załodze statku dotrzeć do właściwego portu. Narysuj drogę, którą wyznaczają małe i wielkie litery d. 2. Nazwij obrazki. Otocz niebieską pętlą te, w których głoskę d słyszysz na początku, a zieloną te, w których głoska d jest w środku.
Kolorowanki statki Kolorowanki statek piracki To jest statek piracki. Ten model jest napędzany siłą wiatru. Zapraszamy do drukowania i przekazywania dzieciom tej malowanki. Kolorowanka - statek na morzu Kolejny statek na morzu. Tym razem jednak w niezbyt pewnej pogodzie. Nie wiadomo, czy za chwilę nie będzie sztormu. Zapraszamy do drukowania kolorowanki i przekazywania jej dzieciom. Kolorowanka łódz - żaglówka To jest współczesna żaglówka, którą można śmiało zwodować w niewielkich zbiornikach wodnych i mając patent żeglarski cieszyć się z atrakcji jakie można doświadczyć pływając nią po jeziorach. Kolorowanka do druku. Kolorowanka statek - żaglowiec Tam gdzie jest morze tam też kiedyś pływało całkiem sporo żaglowców. Statki te wykorzystywały siłę wiatru jako napędu. Dziś często korzysta się z silników mechanicznych. Zapraszamy do przekazywania dzieciom tej kolorowanki. Kolorowanka - łódź Wikingów Tym razem prezentujemy w kolorowance pewną charakterystyczną łódź. Tego typu środekami lokomocji poruszali się dawniej Wikingowie. Zapraszamy do drukowania tej kolorowanki.

Hans Christian Andersen. 17. min. 8. +. Jedna z najbardziej znanych i jednocześnie najpiękniejszych bajek Andersena. Przejmująca historia o miłości małej syrenki, która zakochała się w księciu. Z miłości syrenka staje się człowiekiem, poświęcając nie tylko swój głos, ale na koniec i własne życie. Tę bajkę możesz.

Nad stawikiem za laseczkiem mieszka kaczka wraz z syneczkiem, a kaczorek ten malutki był ogromnie wesolutki. Z przyjaciółmi: brykał, fikał i mamusi czasem znikał kiedy w berka z kolegami bawił się za szuwarami. Gdy dorośli to widzieli, ciągle na nich krzyczeć chcieli, bo gromadka ta wesoła, głośno śmieje się i woła. Przyszła wieść, wieczorem chyba, że tu płynie wielka ryba. Tu do stawu, szczupak rzeczny, wielki, bardzo niebezpieczny Ten drapieżnik i rybojad, to nie jakiś tam glonojad, który skubie sobie zielsko, tylko bardzo lubi mięsko. A, że wielką paszczą kłapie, czasem nawet kaczkę złapie, -małą, która pływa sama i jej nie pilnuje mama. Gdy się wszyscy dowiedzieli, to aż sobie …OOOH westchnęli, że ofiarą drapieżnika padnie ten kaczorek -krzykacz. Mówi więc mamusia kaczka do swojego jedynaczka: „Mój syneczku ukochany Ty się pilnuj swojej mamy. Nigdzie dalej nie odpływaj, a jak wołam to przybywaj, kiedy krzyknę „stój”do Ciebie będziesz stał jakbyś wrósł w ziemię” Więc kaczorek rozbrykany zaczął bardziej słuchać ona go wołała płynął szybko tak jak strzała. I był już mamusi blisko, gdy zjawiło się rybisko. Mama skrzydłem go objęła, na drapieżcę zaś krzyknęła. Szczupak tylko okiem łypnął i pod wodą szybko zniknął, bo choć chciał kaczorka schrupać, to awantur nie chciał słuchać. Wiedział, że gdy jest tu mama, sprawa z góry jest przegrana. Synka swego ona broni, zaś intruza stąd zgłoszony przez Bajdulkowo. Udostępniamy go za zgodą Minęło już kilka godzin i na dworze robiło się coraz zimniej, a słońce zachodziło. W końcu miś, widząc na horyzoncie jakiś opuszczony budynek, postanowił, że udadzą się tam i spędzą w nim noc. O Zosi i niechcianych zabawkach, Annie I. W tym czasie Zosia wróciła już ze szkoły i odrobiła lekcje. Coś ją jednak Chłopiec Marzyciel 3: Okręt. Chłopiec odpoczął w cieniu Drzewa, zjadł owoc i napił się wody. W głowie ciągle miał obrazy, które widział będąc na szczycie Góry. Postanowił zobaczyć z bliska Ocean. Ruszył w dół Rzeki i po długim marszu znalazł się na piaszczystej plaży. 2BEEAIB. 283 5 98 430 176 340 165 119 208

bajka o statku do czytania